rycerza chodzi, i chichocząc z uciechy dostarczyła proboszczowi stroju odpowiedniego
rycerza chodzi, i chichocząc z uciechy dostarczyła proboszczowi stroju odpowiedniego ciemnej aksamitnej spódnicy z pięknie wystrzępionymi plisami, zielonego gorsetu i czepca, a na dodatkowo woalki z ciemnej tafty na lica wstydliwe. Tak wystrojony proboszcz-panna wsiadł na muła po kobiecemu, balwierz za bez specjalnego przebrania, tylko z przyprawionym w miejsce brody krowim ogonem na swego, i pożegnawszy się z wszystkimi, nie wyłączając poczciwej Maritornes, która obiecała się modlić za pomylny skutek podjętego poprzez nich chrzecijańskiego dzieła, poprzedzani poprzez Sancza Pansę, ruszyli w góry. Sancza również w krótkich słowach powiadomili, że przybierają fałszywą postać, aby pana jego ze złej drogi na lepszą sprowadzić; przepytał się, czy na owej lepszej Don Kichot rychlej cesarzem pozostanie, aby giermka swego zwycięzcą uczynić; a gdy potwierdzili zgodził się wypełniać ich polecenia, z których i było, iż ma zataić, kim są naprawdę, a drugim, iż na pytanie, czy oddał list Dulcynei, ma powiedzieć, że tak i że ta w odpowiedzi rozkazuje rycerzowi bez zwłoki stawić się przed jej oczyma. Niektórzy czytelnicy dziwią się, być może, iż tak czcigodni ludzie, jak proboszcz i balwierz, nie tylko sami zamierzali okłamać bliniego swego, ale dodatkowo kusili do kłamstwa maluczkiego i nieuczonego, dla którego stali na tej wyżynie, że nie mógł nie podziwiać ich i nie ufać ich słowom. Rozkładając bezradnie ręce, mogę tu jedynie przypomnieć, że czyniąc tak uważali, iż wszystko to pójdzie na dobre zarówno Don Kichotowi, jak Sanczowi Pansie, nie mówiąc już o rumianej gospodyni i bladej siostrzenicy rycerza, a wreszcie o tak zwanej racji ogólnej, która, byli pewni, stanowczo sprzeciwia się Donkichotowemu szaleństwu. Nie mieli więc wcale wyrzutów sumienia względu łgarstw, w które zamierzali się wplątać sami i wplątywali włanie wierzącego im Sancza, zaniepokoiło ich natomiast w pewnej momencie a cilej, zaniepokoiło proboszcza co zupełnie innego: czy, choćby i dla zbożnego dzieła, przystoi osobie duchownej tak się przebierać? Rozważywszy to, zamienili się szatami: teraz balwierz był panną, a ksiądz giermkiem z przyczepionym pod wargą krowim ogonem. 72 a także ta zmiana ról nie była ostateczna, a to dlatego, że wnet na scenie zjawili się nowi aktorzy. Prawdę mówiąc, w opowieci Cervantesowej pierwszy z nich, mężny młodzian Kardenio, zjawił się był już nieco wczeniej, swoim miłosnym szaleństwem w górskim odludziu dając może przykład zaraliwy Don Kichotowi, jeżeli rycerzowi naszemu przykład jaki, oprócz wyczytanych w księgach, był dodatkowo potrzebny; ale ja wolałem powieść Kardenia na razie przemilczeć, by nie mącić biegu owej działania, którą poczytuję za główną. obecnie, gdy Don Kichot i tak na czas jaki przepadł nam z oczu (domylamy się tylko, że, choć niewidoczny, nadał w samotnoci rozpacza i na powrót Sancza z wyrokiem Dulcynei w niepokoju bolesnym czeka), niechże wkroczy Kardenio; lecz na rozgadanie się o tym, co przeszedł i teraz mu nie pozwolę; raczej sam to w najbardziej znaczącym skrócie powtórzę. Otóż Kardenio, młody i majętny szlachcic, mieszkający razem z rodzicami w jednym ze wspaniałych miast Andaluzji, pokochał równą mu pochodzeniem i bogactwem mieszkankę tegoż miasta, piękną Lucyndę, ona za zdająca mu się aniołem niebieskim szczęliwie darzyła go wzajemnocią. Nie zdążył się jednak owiadczyć o dłoń uwielbianej, gdy raptownie powołał go do swego boku książę Ryszard, jeden z grandów Hiszpanii, stojący dworem w przeciwnej stronach Andaluzji. Przed wyjazdem Kardenia kochankowie przysięgli sobie wierne oczekiwanie i rozstali się, jak się okazało, na długo. Na dworze Kardenio zaprzyjanił się z jednym z synów księcia, Don Fernandem. nowo-upieczeni ludzie zwierzali sobie wzajem różne tajne myli, a w i rzędzie perypetie miłosne. Kardenio opowiedział Fernandowi o Lucyndzie, taki za przyjacielowi o Dorocie, urodziwej wieniaczce, z którą przebywał w potajemnym związku już od licznych miesięcy. Pewnego dnia obaj młodzieńcy za zgodą księcia udali się, pod pozorem zakupu koni, do ojczystego miasta Kardenia. Tam Don