sprawdzimy, czy sÄ tam Tanu. Hanath ciÄ zawiadomi, jeĹli trafimy na sammad.
sprawdzimy, czy sÄ tam Tanu. Hanath ciÄ zawiadomi, jeĹli trafimy na sammad. Ranek byĹ chĹodny, szybko dotarli do morza. Hanath uniĂłsĹ gĹowÄ czy też wciÄ gnÄ Ĺ powietrze. - Dym. - WskazaĹ na wyspÄ. - Dochodzi stamtÄ d. - WydawaĹo mi siÄ wczoraj wieczorem, Ĺźe go czujÄ, a spĂłjrz na owe znaki. poprzez bĹoto przeciÄ gniÄto tratwÄ lub ĹĂłdkÄ. KtoĹ jest na wyspie, musi byÄ. - Jak siÄ tam dostaÄ? - ;... - Patrz. CoĹ siÄ tam rusza, pod drzwiami. Obaj Ĺowcy stali nieruchomo czy też cicho, wpatrujÄ c siÄ w cienie pod dalekim lasem. Z krzakĂłw na sĹoĹce wyszedĹ ktoĹ, potem jeszcze ktoĹ. - Ĺowca z chĹopcem - powiedziaĹ Hanath. - Dwaj chĹopcy, jeden duĹźy jak Ĺowca. Herilak zwinÄ Ĺ dĹonie przy ustach czy też wydaĹ przeciÄ gĹy okrzyk. Obaj chĹopcy stanÄli, odwrĂłcili siÄ czy też pomachali dojrzanym Ĺowcom. Potem zniknÄli wĹrĂłd drzew. Kerrick spojrzaĹ na chĹopcĂłw zbiegajÄ cych stokiem, byli tak zadyszani, Ĺźe ledwo mogli krzyczeÄ. - Ĺowcy, dwaj nad wodÄ . - Czy to Tanu? - zapytaĹ Ortnar, dĹşwigajÄ c siÄ z trudem. - Mieli wĹosy jak my czy też wĹĂłcznie - powiedziaĹ Harl. - To Ĺowcy Tanu. - MuszÄ ich zobaczyÄ - stwierdziĹ Kerrick, siÄ gajÄ c po hèsotsan. - PokaĹźÄ ci, gdzie sÄ ! - Podniecony Arnwheet aĹź podskakiwaĹ. - świetnie. Armun usĹyszaĹa rozmowÄ czy też wyszĹa przed namiot z dzieckiem na rÄkach. - Zostaw tu chĹopca - powiedziaĹa. - Nie ma siÄ czego baÄ. To Tanu. Ortnar pozostanie z tobÄ . Arnwheet zobaczyĹ ich pierwszy, zasĹuĹźyĹ na spotkanie. MoĹźe opowiedzÄ nam, co siÄ staĹo w dolinie. - PrzyprowadĹş ich tutaj. PatrzyĹa, jak odbiegali, chĹopcy krzyczeli do siebie. CzyĹźby inny sammad? SpotkaĹaby inne kobiety, z ktĂłrymi mogĹaby porozmawiaÄ, inne pociech. ByĹa niemal tak podniecona, co czy też chĹopcy. Z namiotu wyszĹa Darras, jak zawsze cicha czy też bojaĹşliwa. Przyda siÄ jej spotkanie z innymi dziewczÄtami. ByĹoby cudownie, gdyby naprawdÄ przechodzi tÄdy inny sammad. ChĹopcy biegli przodem, krzyczÄ c z podniecenia, czy też nim Kerrick doszedĹ do krawędzi, zdÄ Ĺźyli juĹź z krzakĂłw wyciÄ gnÄ Ä tratwÄ. Mieli racjÄ, po drugiej stronie byĹ Ĺowca. Tylko jeden, wielki czy też jakby znajomy. PomachaĹ hèsotsanem czy też zawoĹaĹ. To Herilak, na pewno. Kerrick odmachaĹ mu w milczeniu, przypomniaĹ sobie ostatnie spotkanie w mieĹcie. Sammadar byĹ zĹy na niego, ponieważ zmusiĹ sammady do pozostania w mieĹcie czy też uczestnictwa w jego obronie. Potem juĹź nie rozmawiali, nastÄpnego ranka Kerrick ruszyĹ z Ortnarem na pomoc. Szli tak, by omijaÄ z dala wszystkich Tanu. Chronili w ten sposĂłb obu samcĂłw Yilanè. Co Herilak tu robi czy też co mu dziś powie? PadĹo miÄdzy nimi dużo twardych sĹĂłw. Kerrick staĹ w milczeniu na tratwie kierowanej poprzez chĹopcĂłw. PatrzyĹ na wielkiego 85 ĹowcÄ, rĂłwnieĹź trwajÄ cego w milczeniu. Gdy tratwa stuknÄĹa o brzeg, Herilak odĹoĹźyĹ swÄ broĹ na trawÄ czy też poszedĹ bliĹźej. - Witam ciÄ, Kerricku - powiedziaĹ. - Witam. - DotknÄ Ĺ zwisajÄ cego mu z szyi noĹźa z gwiezdnego metalu, potem zerwaĹ go czy też wyciÄ gnÄ Ĺ przed siebie. Kerrick wziÄ Ĺ go powoli. Wypolerowane piaskiem ostrze bĹyszczaĹo w sĹoĹcu. - PrzyniosĹy go - powiedziaĹ Herilak. - Murgu. AtakowaĹy nas, zwyciÄĹźyĹy. Potem