WieĹci z Inegban* wydawaĹy siÄ tak odlegĹe, Ĺźe nierzeczywiste. MĂłwiĹy o pogodzie, ktĂłrej tu
WieĹci z Inegban* wydawaĹy siÄ tak odlegĹe, Ĺźe nierzeczywiste. MĂłwiĹy o pogodzie, ktĂłrej tu nie odczuwano, o nie przeĹźytych burzach. Ostatnie zimy byĹy na tyle Ĺagodne, iĹź sÄ dzono, Ĺźe oznacza to koniec chĹodnego okresu. Tylko uczone twierdziĹy, Ĺźe to chwilowa poprawa. MĂłwiĹy o pomiarach ciepłoty powietrza czy też wody mineralnej dokonywanych na stacji zimowej w Teskhets, wskazywaĹy na rosnÄ cÄ liczbÄ drapieĹźnych, dzikich ustuzou, wypieranych poprzez chłód z ich zwykĹych siedlisk na pĂłĹnocy. W Alpèasaku interesowano siÄ tymi wieĹciami, choÄ traktowano je jak opowieĹci o 92 dalekich krajach. Hodowano tam coraz wiÄcej uruketo. To byĹa dobra wiadomoĹÄ; pozwalaĹa sÄ dziÄ, Ĺźe pewnego dnia Inegban* przybÄdzie do Alpèasaku czy też oba miasta siÄ poĹÄ czÄ . Tymczasem tu byĹo wiele do roboty, a sĹoĹce jak zawsze zsyĹaĹo Ĺźar. Dla Kerricka trwaĹo nieprzerwane lato. Nie tÄskniĹ przenigdy do ĹniegĂłw czy też zimy. Ze swego uprzywilejowanego miejsca w pobliĹźu eistai obserwowaĹ rozwĂłj miasta czy też sam rĂłsĹ wraz z nim. Wspomnienia z Ĺźycia, ktĂłre wiĂłdĹ niegdyĹ, blakĹy coraz więcej. PowracaĹy jedynie z rzadka w niepokojÄ cych snach. MyĹlaĹ jak Yilanè, traktowano go jak swojego. Nie byĹ juĹź ustuzou. Nie byĹ juĹź Ekerikiem. Vaintè zawoĹaĹa go kiedyĹ po imieniu, zmieniĹa jego wartość czy też odtÄ d nie mĂłwiono o nim jak kiedyĹ. Nie byĹ juĹź Ekerikiem, powolnym czy też gĹupim, lecz Kerrickiem, bliskim Ĺrodka. Nowe imiÄ podkreĹlaĹo teĹź to, Ĺźe urĂłsĹ, dorĂłwnaĹ wzrostem Yilanè, zaczÄ Ĺ je przewyĹźszaÄ. MiaĹ dziś na sobie tyle wĹosĂłw, Ĺźe unutakh zdechĹ, moĹźe z przejedzenia. ZastÄ piono go nowym, wiÄkszym czy też więcej ĹźarĹocznym. StraciĹ rachubÄ momentu; niedobór zimy czy też wiosny pory roku czyniĹ podobne do siebie. Kerrick nie wiedziaĹ o tym, Ĺźe ma juĹź piÄtnaĹcie lat, gdy Vaintè wezwaĹa go do siebie. - Rano popĹynÄ uruketo do Inegban*. Kerrickowi byĹo to obojÄtne, lecz udawaĹ, Ĺźe ĹźaĹuje rozstania z Vaintè. Inegban* byĹo dla niego tylko pustym dĹşwiÄkiem. - ZbliĹźajÄ siÄ wielkie zmiany. Nowe uruketo osiÄ gajÄ dojrzaĹoĹÄ czy też gdy minie jedno lato, najwyĹźej dwa, Inegban* pozostanie porzucony. Jego mieszkanki tak sÄ przejÄte strachem przed przyszĹoĹciÄ czy też zmianami, Ĺźe nie dostrzegajÄ naszych prawdziwych kĹopotĂłw. Nie bojÄ siÄ groĹźÄ cych nam ustuzou, lecz widzÄ CĂłry Ĺmierci podkopujÄ ce nasze siĹy. CzekajÄ mnie wielkie zadania czy też musisz mi pomĂłc. Dlatego popĹyniesz ze mnÄ do Inegban*. Kerricka to zainteresowaĹo. Podróş wewnÄ trz uruketo, ocean, odwiedziny nowego miejsca. ByĹ podniecony czy też trochÄ przestraszony. Vaintè poznaĹa to po nim; za bardzo przejÄty, nie potrafiĹ kĹamaÄ. - BÄdziesz zwracaĹ na siebie powszechnÄ uwagÄ, a ja to wykorzystam. - SpojrzaĹa na niego kpiÄ co. - JesteĹ za bardzo podobny do Yilanè. Musisz im uĹwiadomiÄ, Ĺźe byĹeĹ kiedyĹ ustuzou, Ĺźe jesteĹ nim nadal. PodeszĹa do szpary, w ktĂłrÄ wiele lat temu wetknÄĹa noĹźyk czy też wyjÄĹa go. Zhekak zbadaĹa go przed laty stwierdzajÄ c, Ĺźe to prymitywne narzÄdzie wykonano z Ĺźelaza meteorytowego. Potem pokryĹa je przeciwrdzewnÄ osĹonÄ . Vaintè podaĹa dziś nóş swej pierwszej asystentce Etdeerg czy też kazaĹa przymocowaÄ do obrÄczy na szyi chĹopca. Etdeerg zrobiĹa to za pomocÄ skrÄconego, zĹotego drutu. Fargi przyglÄ daĹy siÄ temu z zainteresowaniem, usiĹujÄ c zrozumieÄ toczÄ cÄ siÄ rozmowÄ. - WyglÄ da to na tyle dziwnie, Ĺźe wzbudzi zainteresowanie - powiedziaĹa Vaintè, rozpĹaszczajÄ c zdecydowane w smaku koĹce drutu. Po raz pierwszy od wielu lat dotknÄĹa palcami skĂłry Kerricka czy też zdziwiĹo jÄ jej ciepĹo. taki bez zaciekawienia zerknÄ Ĺ na tÄpy nóş, o ktĂłrym zupeĹnie zapomniaĹ. - Ustuzou owijajÄ siÄ skĂłrami, ty teĹź miaĹeĹ je na sobie, gdy ciÄ tu przyprowadzono. Na jej znak Etdeerg rozwinÄĹa paczkÄ czy też wyciÄ gnÄĹa gĹadkÄ skĂłrÄ sarny. Fargi spojrzaĹy z